CZYJE MATKI, CZYI OJCOWIE?
(o czym jest ten film?)
Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z tekstem wystąpienia Huberta Owczarka – wieloletniego prezesa Towarzystwa Polsko-Niemieckiego w Poznaniu, wygłoszonego podczas seminarium “Europa gestalten – kształtować Europę”, które odbyło się w dniu 28 lutego 2014 r. w Lubece.
W dniach 17 – 19. czerwca 2013 roku w pierwszym programie telewizji polskiej pokazany został niemiecki film o drugiej wojnie światowej, pod tytułem “Nasze matki, nasi ojcowie”. Ten film zaczyna się w roku 1941 od sygnalizowania prześladowania Żydów w Niemczech, które to prześladowanie rozwija się w akcje antysemickie. Jednak jednym z piątki młodych bohaterów filmu jest młody Żyd Viktor, przyjaciel pozostałej czwórki, traktowany przez nich bardzo przyjaźnie, co jest jednoznacznie sprzeczne z antysemicką polityką Trzeciej Rzeszy i w związku z tym mało prawdopodobne.
Pokazuje się też rodzinę niemiecką, w której ojciec jest dumny z syna Wilhelma – oficera Wehrmachtu, który już był gdzieś na wojnie, nie wiadomo czy w Polsce i na mundurze nosi odznaczenie bojowe. Ten ojciec surowo nakazuje swojemu młodszemu, świeżo wcielonemu do Wehrmachtu synowi Friedhelmowi, zdecydowanemu pacyfiście, aby brał przykład ze starszego brata. Matka też ma podobny pogląd. Tak pokazana niemiecka rodzina nie może budować pozytywnego obrazu Niemców wśród Polaków, niestety. Jest pokazana także dziewczyna, zdeklarowana faszystka, która ochotniczo zgłasza się i jedzie, jako pielęgniarka do szpitala polowego na front wschodni, pełna wiary w Hitlera.
Pokazana jest bezwzględność, brutalność i wszechwładza Gestapo, SD i SS w stosunku do Niemców, co przyjmowane jest, jako dopust boży, jako prawie że uprawnione działanie władzy. Według autorów filmu w narodzie nie było reakcji obronnych, nie było także protestów. Dominowała powszechna wiara w Hitlera, traktowanego jako absolutny autorytet. Na froncie wschodnim Wehrmacht z powodzeniem nacierał na Moskwę a pomocnicza ukraińska policja pomagała Niemcom aresztować i zabijać Żydów. Moskwa się jednak obroniła a w pokazaniu wojny podczas rosyjskiej zimy 1941/42 można było odebrać głównie nutę współczucia dla tych biednych niemieckich żołnierzy, którzy muszą cierpieć chłód i rosyjski mróz, bo nie zwyciężyli właściwie nie wiadomo, dlaczego. Równolegle dalej pokazywana jest wszechwładza Gestapo, SD i SS oraz prześladowania Żydów, nasilone po wypowiedzeniu przez Hitlera wojny Stanom Zjednoczonym Ameryki Północnej. Jest już trzeci rok wojny, ale nie ma jednak ciągle jeszcze ani obozów koncentracyjnych ani masowego wyniszczania Żydów i Polaków. A przecież Konzentrationslager Auschwitz powstał już w roku 1940, a w Poznaniu, jeszcze przed nim, bo w październiku 1939 roku Niemcy utworzyli Konzentrationslager Fort VII Colomb, jako pierwszy w ogóle obóz koncentracyjny na ziemiach polskich. W Generalnym Gubernatorstwie, od 1941 roku w Chełmnie nad Nerem istnieje Kulmhof – obóz zagłady dla Żydów, o czym także autorzy filmu nie chcą wiedzieć.
W odbiorze polskiego widza jest zupełnie niezrozumiałe, dlaczego nie pokazano początku II. wojny światowej i agresji na Polskę. Czy Polska nie była przeciwnikiem dla “Tysiącletniej Rzeszy”? Przecież ta wojna w Polsce, rozpoczęta 01. września 1939 trwała ponad miesiąc, przy ponad trzykrotnej przewadze niemieckiej a straty Wehrmachtu opóźniły planowaną agresję na Francję.
Tak samo polskiemu widzowi jest trudno zrozumieć, czemu Niemcy nie pochwalili się błyskawicznym zwycięstwem w roku 1940 nad Francją, która po pierwsze do wojny przygotowywała się ponad pół roku od jej wypowiedzenia a po drugie mając siły równorzędne tak ilościowo jak i jakościowo oraz wsparcie brytyjskie, przegrała tą wojnę i skapitulowała?
Trzecia Rzesza Niemiecka pod przywództwem Hitlera dążyła do wojny światowej i już przed jej wybuchem prowadziła działania agresywne:
- W 1937 roku udzieliła pomocy militarnej generałowi Franco w Hiszpanii. W dniu 26.IV.1937 niemiecki lotniczy Legion Condor zniszczył bombowym nalotem baskijskie miasteczko Guernica.
- W marcu 1938 dokonana została aneksja Austrii.
- W październiku 1938 Wehrmacht wkroczył na terytorium Czechosłowacji zajmując Sudety.
- W marcu 1939 Wehrmacht wkroczył do Czechosłowacji zajmując całe Czechy i Morawy.
- W marcu 1939 Wehrmacht zajął również litewski port Kłajpedę.
- W dniu 01.IX.1939 agresją na Polskę rozpoczęła się druga wojna światowa. Warszawa broniła się do 23.IX. Kontradmirał Józef Unrug poddał obronę Helu dopiero 02.X.1939. Ostatnią bitwę tej wojny stoczyła grupa operacyjna “Polesie” pod dowództwem generała Franciszka Kleeberga w dniach 02-05.X.1939.
- W dniu 09.IV.1940 dokonały agresji na Danię i Norwegię.
- W dniu 10.V.1940 Wehrmacht przekroczył granice z Belgią, Holandią, Luksemburgiem i Francją rozpoczynając wojnę w Europie Zachodniej. Francja skapitulowała w dniu 25.VI.1940.
- Od 08.VIII. do 31.X.1940 trwała “Bitwa o Wielką Brytanię”, pierwsza operacja wojenna, w której Wehrmacht, Luftwaffe i Kriegsmarine nie osiągnęły sukcesu.
- Od lutego 1941 w Afryce walczył Afrikakorps pod dowództwem generała Erwina Rommla.
- Od 06.IV.1941 rozpoczęła się agresja na Jugosławię i Grecję, zakończona opanowaniem wyspy Kreta w dniu 01.VI.1941.
Jak widać, w czasie do 22. czerwca 1941 Trzecia Rzesza dokonała kilkunastu agresji i podbojów, o których autorom filmu nawet nie przyszło do głowy wspomnieć. Można pomyśleć, że twórcom filmu szło tylko o to, aby “pokłonić się” Rosjanom i przekazać im, że dla Niemców tylko oni się liczyli i dalej tylko oni się liczą.
Druga część filmu zaczyna się już po klęsce hitlerowskiej 6. Armii pod Stalingradem, o czym się jednak w filmie wyraźnie nie mówi. Pokazana jest kolejna strategiczna przegrana niemiecka na Ukrainie, na tak zwanym “łuku kurskim”. Po raz pierwszy pokazani są żołnierze, którzy zaczynają tracić wiarę w zwycięstwo i nawet zaczynają mówić o tym głośno. Równolegle do tego migawki z Berlina pokazują młodych Niemców, wciąż pełnych zapału do walki za Hitlera i Trzecią Rzeszę. Pokazana jest też rodzina braci – głównych bohaterów, gdzie ojciec dalej tak bezwzględnie wierzy w Hitlera, że źle przyjmuje w domu rannego na froncie swojego syna – szeregowca. Ten syn w końcu mówi mu, że żałuje, że nie został zabity. Jego brat – oficer, po walce i zabłąkaniu się nie wiadomo gdzie i dlaczego, zostaje aresztowany przez niemiecką żandarmerią wojskową i po wyroku sądu wojskowego, zdegradowany, oczekuje na rozstrzelanie w polowym areszcie. Wyrok zostaje jednak zmieniony i skazaniec trafia, jako szeregowiec do karnego oddziału Wehrmachtu, na pierwszą linię frontu. Kochanka oficera SS, wysłana na koncerty dla żołnierzy na front wschodni także traci tam wiarę w zwycięstwo, za co zostaje prawie zakatowana przez tego SS-mana. W sumie druga część filmu mówi o tym, że Wehrmacht walczył głównie z Armią Czerwoną i że porwanie się na Związek Radziecki było błędem. Obraz niemieckiej młodzieży, wierzącej fanatycznie w Hitlera pokazuje skuteczność wychowania i deformacji psychiki w niemieckich organizacjach młodzieżowych. W tej części filmu także w żadnym miejscu nie widać innych frontów drugiej wojny światowej, nie widać także próby rozliczenia się z faszystowską przeszłością i z próbą podboju świata przez “niemiecką rasę nadludzi”.
Trzecia część filmu to obraz potęgującego się u bohaterów filmu przekonania, że jeżeli tej wojny nie wygrają, spotka ich nieuchronna kara za wszystko zło, które dotąd w imię zwycięstwa a przede wszystkim dla swojego Fuehrera dokonali. Są tacy, którzy wpadają we frustrację, ale większość desperacko dalej czyni zło w imię coraz mniej możliwego zwycięstwa oraz w imię Fuehrera. Wehrmacht ciągle walczy z Armią Czerwoną, reszta frontów II. wojny światowej jest tylko sygnalizowana w przekazach komunikatów wojennych. Młody Żyd, który uniknął śmierci uciekając z pociągu do obozu koncentracyjnego, trafia do polskich partyzantów, przedtem ledwie unikając wydania w ręce Niemców przez Polaków. Uratował go właściwie przypadek, jednak stosunek partyzantów do niego, jako do Żyda i do tego Niemca, jest bardzo zły.
Polski antysemityzm pokazany jest bardzo ostro, antypolsko, poprzez paskudną scenę: Partyzanci z Armii Krajowej atakują niemiecki pociąg, zabijając jego obsługę i ochronę a po rozpoznaniu, że przewozi on więźniów obozu koncentracyjnego, prawdopodobnie Żydów, nie tylko nie udzielają żadnej pomocy więźniom, nie tylko ich nie uwalniają z wagonów, ale dowódca zamyka wagony ponownie, bo tam są Żydzi. Ponieważ pociąg stoi, drzwi wagonów otwiera ten niemiecki Żyd, który jest pomiędzy partyzantami. W filmie nie ma powstania w warszawskim getcie żydowskim, nie ma także informacji o tym, że Niemcy tworzyli getta dla Żydów we wszystkich większych miastach polskich oraz że w czasie drugiej wojny światowej wymordowali ponad sześć milionów Żydów, z czego połowę stanowili Żydzi z Polski.
W filmie nie ma także Powstania Warszawskiego, trwającego od 01.VIII do 02.X.1944 roku, zakończonego zniszczeniem miasta i śmiercią ponad 200.000 jego mieszkańców. Nie ma aliantów zachodnich, nie ma także bombardowania niemieckich miast przez lotnictwo alianckie. Jest za to zagarnięcie przez Armię Czerwoną niemieckiego szpitala wojskowego, a przy okazji zgwałcenie niemieckich pielęgniarek przez Rosjan oraz zamordowanie rosyjskiej dziewczyny, która w tym szpitalu pracowała.
W finale filmu pokazana jest śmierć dwóch z piątki młodych bohaterów filmu. Młodszy z braci Friedhelm, który z pacyfisty stał się germańskim wojownikiem, ginie właściwie bezsensownie, bo w sytuacji beznadziejnej nie chce się poddać. W niemieckim więzieniu, właściwie nie wiadomo dlaczego, zamordowana zostaje piosenkarka. Prawie zaraz potem jest koniec wojny i w ruinie berlińskiej knajpy spotyka się trzech z początkowej piątki: zdegradowany oficer Wilhelm, pielęgniarka Greta i młody Żyd Viktor, który przedtem spotkał swojego prześladowcę – oficera SS. Oficer ten już został współpracownikiem amerykańskich służb specjalnych w nowej administracji niemieckiej i czuje się w nowej roli pewnie i bezpiecznie.
Po filmie dyskutowali między innymi Szymon Weiss – były przewodniczący Knesetu, także były ambasador Izraela w Polsce, który powiedział, że antysemityzm w Polsce był, ale Polacy nie tworzyli fabryk śmierci. Dr. Thomas Weber, historyk niemiecki powiedział, że pokazanie polskich partyzantów, jako skrajnych antysemitów nie jest problemem, bo też pokazani są Polacy, którzy nie byli antysemitami. Tego, że Niemcy mordowali Polaków, którzy pomagali Żydom nie widział powodu pokazywać. Polski redaktor Kraśko pytał, czemu właściwie nie pokazano holocaustu w Niemczech. Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Polski historyk prof. Szarota powiedział, że na przykład niemiecki publicysta Joachim Trenkner uważa film za skandaliczny. Szymon Weiss dopowiedział, że dzisiejsi Niemcy są inni, ale także nieświadomi przyczyn i skutków II. wojny światowej. Ta dyskusja była długa i niestety niemieccy dyskutanci nie wypadli w niej w oczach Polaków dobrze. Niemiecka teza, że ten film jest rozliczeniem się Niemców za drugą wojnę światową także się nie obroniła.
Tak naprawdę zarówno literatury jak i filmów o drugiej wojnie światowej mamy w Polsce a chyba i w Niemczech przysłowiowy dostatek. Rzecz jednak nie w ilości, ale w jakości oraz w odbiorze społecznym tych dzieł. Tak samo ważne jest, jakie cele stawiają sobie tak polscy, jak i niemieccy twórcy kolejnych dzieł o tej wojnie oraz o jej skutkach. Film “Nasze matki, nasi ojcowie” cieszył się, według opinii niemieckich specjalistów, dużą popularnością i dobrym odbiorem w społeczeństwie niemieckim. Zauważa się przy tym, że jest on kontrowersyjny, jednak wskazuje się, że jest próbą przekazania młodemu pokoleniu wiedzy o winie milionów Niemców za drugą wojnę światową. Pisze się, że ten film pokazuje w wyraźny sposób pomijane dotąd w niemieckich filmach sprawy, jak choćby wszechobecność przemocy stosowanej przez Wehrmacht, niemiecką policję i służbę bezpieczeństwa, brutalne traktowanie i mordowanie ludności okupowanych krajów a także rozstrzeliwanie jeńców wojennych. Dodaje się przy tym, że film ma także zdecydowanie słabe strony. Przede wszystkim pokazuje drugą wojnę światową w sposób niedopuszczalnie wybiórczy i to stoi w jaskrawej sprzeczności z twierdzeniem, że Niemcy solidnie rozliczyli się z nazistowską przeszłością. Jest w tej sytuacji ze strony polskiej pytanie: Skoro jest tak dobrze z tym rozliczeniem przeszłości, to dlaczego niemieckiemu młodemu pokoleniu znowu serwuje się taką dawkę fałszu i manipulacji?
Dla autorów filmu “Nasze matki, nasi ojcowie”, do 22.VI.1941, do ataku Wehrmachtu na ZSRR nie ma drugiej wojny światowej i to jest wprost nie do pojęcia i nie do przyjęcia. Polacy od filmu, przedstawianego jako niemieckie rozliczenie się z czasem drugiej wojny światowej oczekiwali, że pokaże on historię tej wojny od początku, od agresji na Polskę. Tymczasem w filmie wojna zaczyna się od agresji na ZSRR, w roku 1941. W ten sposób niemiecki widz nie zobaczył rycerskiego zachowania się niemieckich dowódców wobec kapitulującej w Gdańsku, po sześciu dniach walk, załogi polskiej placówki na Westerplatte. Niejako w zamian nie zobaczył ten widz także prawdziwego początku wojny, którym było zniszczenie przez niemieckie lotnictwo polskiego miasteczka Wieluń (początek pierwszego nalotu w dniu 01.IX.1939, o godzinie 4.35, czyli kwadrans przed pierwszymi salwami z pancernika “Schleswig-Holstein” do polskiej placówki na Westerplatte). To absolutnie bezbronne miasto bombardowane było przez 76. eskadrę ze składu 4. Floty Powietrznej, dowodzonej przez weterana I. wojny światowej, generała Wolframa von Richthofena.
Eskadra, uzbrojona w bombowce nurkujące JU-87B, w trzech nalotach, zrzucając kilkadziesiąt ton bomb, zniszczyła bezbronne miasto w 70% a samo centrum w 90%. Zginęło ponad 2.000 ludzi, spalony został także szpital oznakowany symbolami Czerwonego Krzyża oraz zabytkowa wieluńska kolegiata.
Jeden z polskich blogerów na ten temat napisał: “Niemcom odpowiada, że rocznicę wybuchu wojny obchodzimy na Westerplatte. Tam przecież walczyli żołnierze, w walce nierównej, ale twardej. Tam bohaterstwo polskich obrońców pochwalił sam Adolf Hitler. Tam polskich żołnierzy po kapitulacji wzięto honorowo do niewoli, a majorowi Sucharskiemu na znak szacunku pozwolono w obozie jenieckim nosić szablę. Owszem, atak był niespodziewany, Niemcy w pośpiechu zapomnieli dopełnić biurokratycznych formalności związanych z wypowiedzeniem wojny, ale ogólnie to była rycerska walka z zachowaniem wszelkich konwencji i zasad. Silniejszy zwyciężył, ale okazał szacunek dla pokonanego przeciwnika. Dzięki temu można było robić na Westerplatte pojednawcze spotkania pozostałych przy życiu obrońców z marynarzami pancernika “Schleswig-Holstein”, żeby sobie pogadali jak żołnierz z żołnierzem.
Prawdziwe oblicze tej wojny to nie było jednak Westerplatte, przy całym szacunku dla jego obrońców. Prawdziwe oblicze tej wojny to był Wieluń, przygraniczne wówczas miasto na Ziemi Łódzkiej, zaatakowane przez samoloty Luftwaffe w dniu 1. września o 4.35, o cały kwadrans wcześniej niż padły pierwsze salwy na Westerplatte. Tam, w Wieluniu zaczęła się wojna, pokazując od razu całe swoje okrucieństwo. Wieluń był bezbronny. Nie było tam ani jednego polskiego żołnierza. Niemcy dobrze o tym wiedzieli. Atakowali nie w celu zniszczenia armii, ale w celu zmasakrowania ludności cywilnej i wywołania paniki. W ciągu kilkuminutowego nalotu zmiecione zostało z powierzchni 80% zabudowy miasta, w tym szpital oraz zabytkowa wieluńska kolegiata. Zginęły setki chłopów, którzy przyjechali do Wielunia na piątkowy targ. Zginęły setki mieszkających tu Żydów. Polacy i Żydzi wspólnie tam mieszkali i ginęli wspólnie. Wieluń to była zapowiedź tego, co czeka Warszawę, Coventry, Rotterdam, a na koniec i tego, co spotkało miasta niemieckie – Berlin, Frankfurt, Drezno…
Nazajutrz po bombardowaniu przebywał w Wieluniu porucznik Claus Schenk Graf von Stauffenberg, który na dymiących zgliszczach, wśród nieuprzątniętych jeszcze trupów, pisał w liście do żony, dumny ze zdobycia miasta, że tutejsza ludność to motłoch, który trzeba będzie zapędzić do pracy dla Wielkich Niemiec. Pięć lat później von Stauffenberg, zdobywca Wielunia, już jako pułkownik, dokonał nieudanego zamachu na Hitlera i dzięki temu dziś jest bohaterem narodowym Niemiec. W Hollywood nakręcono o nim film, z Tomem Cruise w roli głównej. Każdy kraj ma takich bohaterów, na jakich zasługuje.
Przy całej – raz jeszcze podkreślam – chwale obrońców Westerplatte, powinniśmy przenieść główne obchody wybuchu wojny do Wielunia. Tam się ona zaczęła z całym jej okrucieństwem. Tam objawił się cały nieludzki plan niemieckich najeźdźców. Niemcy czczą swoje zbombardowane w lutym 1945 roku Drezno. Niedługo gotowi są zapomnieć przyczyny tego bombardowania. Przypominajmy im ciągle, że tragedia Drezna miała swój początek w bezbronnym Wieluniu, w tragedii tego przygranicznego polskiego miasta, zaatakowanego znienacka i we śnie.”
Tyle polski bloger, aktualnie europoseł. Dla dopełnienia tego wpisu dodać należy tylko, że Wieluń nie był jedynym takim incydentem. W podobny sposób kilkanaście dni później, 13.IX.1939, przez samoloty z VII Korpusu Lotniczego, również ze składu
4. Floty Powietrznej Luftwaffe, zbombardowany i spalony został Frampol, miasteczko na Lubelszczyźnie, zamieszkałe w przeważającej części przez Żydów.
Według treści filmu widz nie bardzo może zorientować się, dlaczego Wehrmacht jest na ziemiach polskich i co tam robi. O inwazji na Francję w roku 1940 oraz o powietrznej “bitwie o Anglię”, autorzy filmu także nawet się nie zająknęli. Nie ma eksterminacji Żydów i Polaków, nie ma niemieckiego planu skolonizowania Europy Wschodniej, czyli obszaru Polski i Związku Radzieckiego. Jest za to polski antysemityzm w epizodzie pokazującym Armię Krajową, czyli zbrojne ramię Polskiego Państwa Podziemnego walczącego z niemieckim, hitlerowskim okupantem. W Polsce powstało pytanie, czy jest to rodzaj kary i przygany za ten zbrojny opór. Czy też jest to jeszcze teraz praktycznie realizowana przez niemieckie środki masowego przekazu czarna, antypolska propaganda, zawarta w haśle: “Rzucajcie gównem, rzucajcie gównem, zawsze coś się przyklei”. W poprzedniej formacji politycznej funkcjonowało w Polsce prześmiewcze powiedzenie, opisujące konfrontację Wschód – Zachód. Brzmiało ono: “Lenin wiecznie żywy”. Kogo przywołać teraz? Dlaczego potrzeba było robić taką prowokację antypolską a może właściwsze byłoby pytanie, po co tą prowokację zrobiono teraz, kiedy Bundeswehra i Wojsko Polskie są razem w Pakcie NATO a Republika Federalna Niemiec i Rzeczypospolita Polska należą wspólnie do Unii Europejskiej?
Skoro oglądając ten film, widzimy, że nie ma w nim drugiej wojny światowej, bo nie ma agresji na Polskę we wrześniu 1939 roku ani kampanii francuskiej wiosną 1940 roku, jest pytanie, co widzimy w zamian? Bez wielkiej przesady powiedzieć można, że widzimy tylko starcie niemiecko-radzieckie, przegrane nie wiadomo dlaczego przez rycerskich Niemców, wśród których prawie nie było ludzi niegodnych noszenia munduru Wehrmachtu. Tymi złymi byli przede wszystkim ci z hitlerowskich służb bezpieczeństwa i z policji tworzonych przez Niemców z mieszkańców okupowanych krajów.
Uważny znawca przedmiotu domyślić może się agresji na Polskę w roku 1939 oraz inwazji na Francję w roku 1940 tylko po wstążce bojowego odznaczenia na mundurze niemieckiego oficera, prezentowanej przez niego jeszcze przed 22. czerwca 1941 roku. My w Polsce pytamy, czy może wrzesień 1939 był tylko nic nie znaczącym epizodem dla niemieckich autorów filmu, spacerem Wehrmachtu przez Polskę w celu spotkania się w Brześciu nad Bugiem ze swoim sojusznikiem w tej wojnie, czyli z Armią Czerwoną i dla odbycia wspólnej defilady zwycięstwa? Jeżeli tak, to szkoda, że autorzy filmu nie wyjaśnili, jak to się stało, że ten sojusznik okazał się potem śmiertelnym wrogiem, który pokonał hitlerowski Wehrmacht i zatknął swój zwycięski sztandar w Berlinie, na Bramie Brandenburskiej. Była to ironia losu czy pomyłka w ocenie sytuacji przez niemieckich polityków i sztabowców hitlerowskiego Wehrmachtu?
O dziwo, nie ma w tym filmie alianckich nalotów na niemieckie miasta, tak skutecznie zrujnowane z udziałem również polskich lotników w siłach RAF. Zrozumieć trudno, jak mogli autorzy filmu nie pokazać swoich bohaterów na tle zniszczonych nalotami alianckimi miast niemieckich, także Berlina, tym bardziej, że pamięć o tych zniszczeniach jest w Niemczech starannie pielęgnowana do dzisiaj. Na przykład w holu hanowerskiego ratusza, jedna z czterech plansz, pokazujących rozwój tego miasta przedstawia ruinę, jaką był prawie doszczętnie spalony przez alianckie naloty Hanower. Na pełną odbudowę spalonej nalotem alianckim siedziby biskupów Wuerzburga Niemcy zdecydowali się dopiero prawie pół wieku po zakończeniu wojny.
W starannie odbudowanym po spaleniu przez aliancki nalot, urzekającym swoją średniowieczną urodą, dolnofrankońskim miasteczku Rothenburg ob der Tauber eksponuje się na zdjęciach ponury obraz ruiny tego miasta w roku 1945 po niszczycielskim nalocie alianckim. A miasteczko to zwiedzają tłumy turystów z całego świata i dowiadują się, że ten lotniczy atak nie miał żadnego militarnego uzasadnienia, podobnie jak spalenie Wuerzburga czy Lubeki. W wielu niemieckich miastach do dziś, jako pamiątki po alianckich nalotach zachowane są trwałe ruiny spalonych kościołów a w Lubece dodatkowo szczątki dzwonów z wieży kościoła Najświętszej Marii Panny przypominają zwiedzającym ten zabytek o spaleniu tej świątyni w pierwszym nalocie angielskim na to miasto. Ja do dziś pamiętam wrażenie, jakie na mnie zrobiła już kilka lat po wojnie zrujnowana przez alianckie lotnictwo szczecińska starówka ze spaloną katedrą – kościołem świętego Jakuba. A przecież to było niewiele w porównaniu choćby z lotniczą operacją “Ghomorra” – nalotami na Hamburg, rozpoczętymi 24. lipca 1943. Czym kierowali się autorzy filmu udając, że tych faktów nie było? Czego się bali, kogo nie chcieli tym razem urazić?
Film “Nasze matki, nasi ojcowie” w Polsce szczególnie wysokiej oglądalności nie miał. W znacznym stopniu wynikało to z braku wiary w to, że pokazana zostanie historyczna prawda. Powiedzieć tutaj niestety trzeba, że to przeczucie w bardzo dużym stopniu się sprawdziło i jest to na pewno wielka porażka twórców tego filmu, chyba że dla nich polska opinia od początku się nie liczyła. I tu jest pytanie, dla kogo nakręcono w tym filmie jednoznacznie antypolski incydent o polskim antysemityzmie?
Moim zdaniem nieprawdopodobnie głupie było zrobienie tej sceny, w której polski partyzancki dowódca zamknął ponownie drzwi wagonu z żydowskimi więźniami. Podobnie głupie było dowodzenie przez niemieckiego konsultanta do spraw polskich w tym filmie, że to wszystko jest w porządku. Ale jeszcze głupsze jest to, że w Polsce czekano na ten film, nie interesując się nim wcześniej i nie starając się wpłynąć na jego obraz. Jeżeli jednak coś w tej sprawie robiono, jeszcze głupsze jest przemilczanie tego. Mam wrażenie, że w tym akapicie jest za dużo słów o głupocie, ale trudno mi w tym przypadku używać innych słów. Jest taka polska maksyma: “Właściwe dać rzeczy imię” i tego się tutaj trzymam.
Pozwalam sobie patrzeć na problem z jeszcze innego nieco, także polskiego punktu odniesienia. Moim planem minimum jest dowiedzieć się, dlaczego kolejny raz jest tak, że my, Polacy obudziliśmy się dopiero po fakcie. Tym faktem był pokaz filmu, nakręconego w państwowej niemieckiej wytwórni, na pewno nie z zachowywaniem szczególnej tajemnicy przed nami. Nie rozumiem też tego, że nie potrafiliśmy się przygotować do dyskusji z autorami tego filmu i w efekcie wypadliśmy w tej dyskusji w sposób, nie tylko według mnie, żenujący. Trudno mi uwierzyć, że po pierwsze nikt nie wiedział, że taki film powstaje a po drugie nikt nie zdobył się na to, aby starannie całość oglądnąć a potem krytyczną opinię o tej całości przedstawić zamiast skupiać się właściwie tylko na gadaniu o jednym antypolskim epizodzie tego trzyczęściowego filmu.
Ale ja sobie zadaję jeszcze jedno pytanie: A właściwie, o kim był ten film, o czyje matki i czyich ojców chodzi? W roku 2014 przypada siedemdziesiąta piąta rocznica wybuchu II. wojny światowej. Matki i ojcowie najmłodszych żołnierzy niemieckich tej wojny urodzili się ponad sto dziesięć lat temu i kto dziś o nich jeszcze pamięta? Niejednokrotnie słyszałem pełne goryczy wypowiedzi Niemców, że ich rodacy odwracają się od swojej przeszłości, nawet tej rodzinnej i pozwalają na likwidację grobów swoich przodków już po dwudziestu latach, co w Polsce jest bardzo, bardzo rzadkie. A ci najmłodsi żołnierze tamtej wojny, jeśli jeszcze żyją, są bardzo wiekowymi dziadkami i pradziadkami młodych Niemców. Więc kto, komu, o kim i w jakim celu opowiada tę zakłamaną historię drugiej wojny światowej? Myślę, że gdyby udało się uzyskać niemieckie i polskie, choć w miarę wiarygodne odpowiedzi na przedstawione wyżej pytania, byłaby szansa na nowy film, tym razem już polsko-niemiecki lub niemiecko-polski.
W niemiecko-polskim magazynie “Dialog” nr 105/03/2013 przeczytałem artykuł Adama Krzemińskiego “Warszawa 1944: Nasz film, ich film”. Z samego tytułu wynika związek z niemieckim trzyczęściowym serialem pod tytułem: “Nasze matki, nasi ojcowie”. Artykuł jest interesujący, jest również ciekawie napisany, trudno żeby znawca problemu i autor tej klasy napisał coś niedobrego. Trudno jednak zgodzić się z ideą, aby w miejsce kontrowersyjnego niemieckiego filmu, mającego rzekomo pomóc Niemcom rozliczyć czas II. wojny światowej, nakręcić polsko-niemiecki film o Powstaniu Warszawskim 1944. To przecież dwie zupełnie różne jakościowo sprawy, nawet nie mówiąc o tym, że my Polacy nie uzgodniliśmy do dziś jeszcze kwestii spornych, z tą tragedią narodową związanych. Jakże więc mogłaby powstać wspólna, polsko-niemiecka fabuła i co miałoby być wspólnym polsko-niemieckim przesłaniem tego filmu?
Niejeden raz przeczytałem, że to Powstanie musiało wybuchnąć, że było nieuchronne ze względu na zewnętrzne i wewnętrzne uwarunkowania polityczne. Argumentuje się, że do tego zrywu Polskie Państwo Podziemne przygotowywało się przez pięć lat, że wola walki zbrojnej była tak wielka, że gdyby nie było decyzji dowództwa, nastąpiłby niekontrolowany wybuch o niewyobrażalnych skutkach. Czyli totalne zniszczenie stolicy państwa i śmierć setek tysięcy cywilnych mieszkańców miasta było ceną za uniknięcie jeszcze większej katastrofy? Jakiej? A Niemcy tłumiąc Powstanie i mordując Warszawę byli w sytuacji przymusowej, grając rolę wymuszoną decyzją Polskiego Państwa Podziemnego o wybuchu Powstania?
Przy próbach polsko-niemieckiego opisania Powstania Warszawskiego nie można zapominać o tym, że władcy Trzeciej Rzeszy od początku wojny jasno widzieli zniszczenie Polski oraz “skasowanie” Warszawy, jako jej stolicy. Gubernator Hans Frank decydował o życiu i śmierci Polaków rezydując w historycznej siedzibie królów polskich na Wawelu, w Krakowie a Warszawie przeznaczona była rola prowincjonalnego, garnizonowego miasta Generalnego Gubernatorstwa. Można zapytać współczesnych Niemców czy i jak wyobrażają sobie opowiedzenie tego wszystkiego. Tak samo należałoby zadać pytanie, jak w tym filmie przynajmniej zaznaczyć tylko o jeden rok wcześniejsze powstanie Żydów w warszawskim getcie, w którym to powstaniu już tylko o godność człowieczą walczyli przeciw Niemcom Żydzi. Przecież udawanie, że w roku 1943 powstania w warszawskim getcie nie było, jest z oczywistych powodów niemożliwe.
Dla polskiego widza film “Nasze matki, nasi ojcowie” jest głównie filmem, z którego dowiedzieć się można, że Polacy byli antysemitami a Niemcy padli ofiarą bliżej nieokreślonej wojny, niewiadomo, dlaczego i przez kogo wywołanej. Jednocześnie w Niemczech mówi i pisze się, że ten film jest rozliczeniem się z nazistowską przeszłością narodu. Z polskiego punktu widzenia z takim podejściem do sprawy i historii dyskusja o wymienionym filmie wydaje się wprost niecelowa, jednak rzecz nie w samej negacji, a w znalezieniu odwagi i woli wspólnego stworzenia dzieła, rozliczającego tamtą przeszłość. Póki co, na to jednak się nie zanosi, więc trzeba przedstawiać wizję i obraz drugiej strony, w tym przypadku polskie dokonania, polskie filmy o tamtym czasie, czasie wojny.
Takim filmem jest “Rodzina Kowalskich” przedstawiająca historię wymordowania przez żandarmerię niemiecką w miejscowości Ciepielów na Mazowszu, kilku polskich rodzin. Wydarzenie miało miejsce w dniu 06. grudnia 1942. Za pomoc dla Żydów stracili życie członkowie czterech polskich rodzin, wraz z tymi Żydami, którym usiłowali oni pomagać. Razem były to 34 osoby, osoby dorosłe, dzieci i starcy, w tym cała rodzina Kowalskich z pięciorgiem dzieci. Nikt nie przeżył, nikt nie ocalał. Tutaj raz jeszcze trzeba powiedzieć, że tylko Polakom za pomoc dla Żydów groziła utrata życia i mienia, egzekwowana przez Niemców bezwzględnie.
Kiedy mówimy o Ciepielowie, dodać należy, że trzy lata wcześniej, we wrześniu 1939 roku miał w tej okolicy miejsce mord na jeńcach polskich z 74 pułku piechoty, którego dokonali żołnierze Wehrmachtu. Dokładnie mówiąc dowódca 15. pułku zmotoryzowanego pułkownik Wessel wydał rozkaz rozstrzelania zostało około trzystu polskich żołnierzy już po ich poddaniu się do niewoli i rozbrojeniu. Rozkaz został wykonany. Niemiecki 15 pułk wchodził w skład 29. dywizji zmotoryzowanej, dowodzonej przez generała Joachima Lemelsena. Ale to już inna sprawa, choć z tej samej, trudnej polsko-niemieckiej historii.
[txt. Hubert Owczarek]