Pan Jacek Kolesiński – wójt gminy Siedlec, zapytany przez panią redaktor Annę Domagalską z „Głosu Wolsztyńskiego” o losy pomnika żołnierza radzieckiego w tej miejscowości, nawiązując zresztą do mojego artykułu „A pomnik jak stał tak stoi”, (1/2017) zamieszczony także na naszej stronie internetowej, mówi, iż sprawa ta „domaga się przemyślenia, ponieważ bezsporna jest śmierć tych wielu młodych ludzi, którzy zginęli w Polsce”. I dalej cytując mówi on – „chciałbym zachować honor tych, którzy zginęli…”
Choć od zakończenia wojny minęło już przeszło siedemdziesiąt lat, to jednak w pamięci i w sferze dość powszechnej opinii, zwłaszcza ludzi pamiętających koszmar tamtych lat, wciąż żywy jest obraz gwałcącego kobiety frontowego „barbarzyńcy” spod znaku czerwonej gwiazdy. Polska ludność , która najpierw rzeczywiście witała Armię Czerwoną jako „wyzwolicieli”, potem miała jej solennie dosyć i nastąpiło gwałtowne pogorszenie się nastrojów… Frontowe dzieci nazywane czasami złośliwie „kacapskimi lub kałmuckimi” , urodzone po wojnie jako ofiary gwałtów dokonanych na polskich kobietach – żonach, matkach i młodych dziewczynach, to tylko jedna z przyczyn tej, nazwijmy to delikatnie sowieckiej antypatii. Nikt dziś nie wie, ile dzieci się urodziło na skutek tych gwałtów na polskich kobietach, ani ile kobiet zdecydowało się wówczas na aborcję. Dość wspomnieć, że Episkopat Polski w liście pasterskim w października 1945 r. mówił „o szerzeniu się zbrodni spędzania płodu”. Musiało to być więc zjawisko dość masowe. Inna konsekwencja tych gwałtów, to powojenna pandemia chorób wenerycznych. Były miejsca, gdzie chorowało na nie blisko 90 procent kobiet. Nie mniej dolegliwą była też trauma zgwałconych przez sowieckich żołnierzy niewiast, która trwała czasami przez kilka lat a w niejednym przypadku do końca życia.
Antony Beevor – brytyjski historyk ocenia, że zgwałconych zostało przez żołnierzy sowieckich podczas działań frontowych 2 miliony Niemek ( niektóre aby tego uniknąć popełniały nawet samobójstwo) i od 70 do 120 tysięcy Węgierek… Liczbę zaś tak poniżonych i okaleczonych Polek, można jego zdaniem oszacować na 20 tysięcy; głównie tych, które jako robotnice przymusowe pracowały u bauerów i tych które wiosną 45 roku wracały z Rzeszy do domu. Gwałcone były kobiety bez względu na wiek, od młodych dziewczyn po staruszki. W Armii Czerwonej było wielu żołnierzy z republik azjatyckich, którzy nie potrafili odczytać różnic narodowościowych, więc gwałcili jak popadło. Stalin usprawiedliwiał to bestialstwo swych żołnierzy. „I cóż jest odrażającego w tym – mówił, że żołnierz radziecki po takich okropnościach wojny, zabawi się z kobietą. Ważne, że dobrze bije się z Niemcami, a reszta nic nie znaczy”.
Pan Jacek Kolesiński zdaje się usprawiedliwiać j istnienie siedleckiego pomnika, chęcią zachowania honoru poległych żołnierzy sowieckich w Polsce, zapominając jakby przy tym o honorze poniżonych przez nich wtedy kobiet. Natomiast dziś po siedemdziesięciu dwu niemal już latach od zakończenia wojny, trzeba bronić nie honoru poległych i to niekoniecznie w naszej polskiej sprawie żołnierzy radzieckich, co przede wszystkim honoru żołnierzy wyklętych, obrońców Ojczyzny ale i godności polskiej kobiety. Tego honoru przez całe lata tym żołnierzom odmawiano, pomimo tego że to oni właśnie najbardziej wiedzieli czym jest honor żołnierza. Za ten honor i w imię tego honoru płacili najwyższą cenę z własnego bardzo młodego często życia. Pamiętajmy o nich w dniu 1 marca, gdy obchodzić będziemy kolejny już raz Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Włodzimierz J. Chrzanowski
P.S. Jak definiuje „Wikipedia” – „honor żołnierski” to poczucie godności osobistej żołnierza, wypływające z przynależności do środowiska wojskowego i przyswojenia sobie obowiązujących w nim norm moralnych, takich jak cześć, uczciwość, rzetelność, odwaga, zdyscyplinowanie, koleżeństwo, właściwy stosunek do przełożonych i podwładnych, oraz cech osobowych, odpowiadających wymogom etyki żołnierskiej.
Powyższy artykuł zamieszczony w „Głosie Wolsztyńskim” w nr. 4/2017, opatrzony został redakcyjnym komentarzem redaktor naczelnej – Anny Domagalskiej:
W czerwcu 2016 roku w felietonie „Bez osłonek” napisałam o byłej mieszkańce Siedlca, która powiedziała mi, ze miała 16 lat, gdy do wsi wkroczyli żołnierze sowieccy. Jeden z żołnierzy usiłował ja zgwałcić i gdyby do domu nie wszedł oficer, z pewnością byłaby kolejna ofiarą przemocy „wyzwolicieli”. Publikowaliśmy tez zdjęcie tego pomnika, na którym widnieje napis: „Wieczna sława bohaterom, którzy zginęli w walkach o wolność i niezawisłość naszej ojczyzny”.
To także sowieci walczyli z organizacjami niepodległościowymi i byli odpowiedzialni za śmierć wielu polskich patriotów.
Jak widać, publikacje nic dotąd nie dały. Pomnik stoi. A mógłby, jak sugerowałam w ubiegłym roku w felietonie „zostać usunięty i przeniesiony do skansenu komunizmu”.