Spotkanie ku pamięci żołnierzom-górnikom w Wolsztynie.

Dzięki aktywności Pana Włodzimierza J. Chrzanowskiego (kierownik Ośrodka Formacji Katolicko-Społecznej Oddziału Okręgowego w Poznaniu, przewodniczący Oddziału Miejskiego w Wolsztynie), tegoroczna Barbórka miała wyjątkowy charakter. Obchody uświetniła obecność żołnierzy-górników, którzy ze względu na swoje pochodzenie nie wpisujące się w realia komunistycznej władzy, byli zmuszeni do odbywania służby wojskowej w skrajnie ciężkich warunkach śląskich kopalń w latach 1949-1956.

Uroczystości rozpoczęła Msza św. sprawowana przez ks. dziekana Sławomira Majchrzaka. Następnie zainteresowani przenieśli się do sali sesyjnej Starostwa Wolsztyńskiego. Tam, w obecności Starosty Ryszarda Kurpa oraz Burmistrza Andrzeja Rogozińskiego i pozostałych gości, wręczono uczestnikom wydarzeń upominki wraz z życzeniami bożonarodzeniowymi. Po występie recytatorskim uczniów z wolsztyńskiego liceum, odbył się również pokaz filmu „Czarni Baronowie”, ukazujący losy żołnierzy-górników nie tylko z Polski, ale również z Czechosłowacji oraz Węgier. Spotkanie zakończyło się wystąpieniami samych represjonowanych, czym nie wątpliwie wzbogacili wiedzę zebranych o tych niestety aż do dziś przemilczanych wydarzeniach.

Śpieszmy się utrwalać pamięć o nich –

tak szybko odchodzą…

 Skazani bez wyroków.

 Byli niewolnikami komunistycznego reżimu. Często tylko, dlatego, że pochodzili z ziemiańskich rodzin, lub że ich rodzice przed wojną pracowali w instytucjach rządowych bądź samorządowych. Że byli chłopskimi synami „kułaków”, „elementem” politycznie podejrzanym, obcym klasowo; wrogami – jak mówiono – władzy ludowej. I choć byli powołani do jednostek wojskowych, to wykonywali niewolniczą pracę w kopalniach i kamieniołomach. Stąd zwykło się ich nazywać „skazanymi bez wyroków”, albo pogardliwie „czarnymi baronami”.

„Żołnierze – górnicy”, bo to o nich mowa, których na terenie powiatu wolsztyńskiego jest już nie więcej niż około dwudziestu, tworzą nieformalne koło, należące do okręgu zielonogórskiego Związku Żołnierzy Górników. Na początku było ich w okręgu 236, pozostało 77 i 38 wdów po zmarłych żołnierzach – górnikach, które są na prawach członków wspierających.

04 grudnia we wspomnienie św. Barbary – patronki górników, ci, którzy jeszcze żyją, spotkali się by porozmawiać i powspominać tamte trudne czasy. To „barbórkowe” spotkanie zorganizował dla nich wolsztyński Oddział Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” przy współudziale Stowarzyszenia Harcerskiego „Wir”. Inicjatywę poparł starosta wolsztyński Ryszard Kurp i ksiądz dziekan Sławomir Majchrzak, proboszcz parafii farnej. Obaj objęli ją też swoim patronatem. Była msza święta we Farze za zmarłych już żołnierzy – górników z tego terenu, a potem w sali sesyjnej Starostwa projekcja filmu dokumentalnego pt. „Czarni baronowie”, jaki Oddział pozyskał z białostockiego IPN – u. Młodzież z wolsztyńskiego liceum przygotowała pod kierunkiem p. Iwony Joksz spektakl słowno -muzyczny „Ostatnia szychta” poświęcony żołnierzom górnikom czasów stalinowskich, a także zabitym górnikom w Kopalni Wujek w 1981 roku. Były też oficjalne wystąpienia, przyjacielskie rozmowy i wspomnienia „z wojska”.

Jak więźniowie kryminalni.

Formacja zastępczej służby wojskowej, pod nazwą „Górnicze Bataliony Pracy” powstała pod koniec lat 40 – tych i funkcjonowała aż do roku 1959. Kiedy w 1945 roku wywieziono ze Śląska do pracy w kopalniach ówczesnego Związku Radzieckiego blisko 20 tysięcy górników, powstałą po nich lukę siły roboczej w kopalniach, w tym przy poszukiwaniu, wydobywaniu i przeróbce rud uranu, komuniści starali się uzupełnić pracą więźniów kryminalnych, niemieckich jeńców wojennych, tudzież właśnie żołnierzami wspomnianych batalionów górniczych.

Przez „Górnicze Bataliony Pracy” w latach 1949 – 1959 przewinęło się około 200 tysięcy młodych mężczyzn, żołnierzy wyposażonych nie w karabiny, ale w górnicze kilofy. Czas służby w batalionach górniczych wahał się od 24 do 36 miesięcy. Praca tych żołnierzy przebiegała w systemie trójzmianowym; byli źle karmieni, nie dbano o ich higienę i bezpieczeństwo, marnie zarabiali. Wielu poniosło śmierć w częstych wypadkach górniczych, powodowanych fatalnym zabezpieczeniem stanowisk tej katorżniczej pracy, inni zostali kalekami, bądź nabawili się chorób. Nie dość tego, wokół tych żołnierzy, władze tworzyły specjalną aurę potępienia i przekonania, że żołnierze górnicy to zwykli bandyci i kryminaliści. Nienawiść rządzącej ekipy komunistycznej wywarła znamienny wpływ na losy tych żołnierzy, którzy po zakończeniu służby, długo nosili na czole wypalone piętno obywateli drugiej kategorii.

Jeden z nich.

Pan Zdzisław Ankiewicz, mieszkający w Wolsztynie przy ulicy Poznańskiej, był jednym z nich. Gdy dostał kartę wcielenia do tej „przeklętej’ formacji, miał 22 lata. Był niepewny politycznie, bo jego ojciec Ludwik, należał przed wojną do prężnego w tym mieście Stronnictwa Narodowego. Nie miało znaczenia to, że Zdzisław skończył szkołę handlową i był dobrze zapowiadającym się finansistą. Komuniści nie mogli zapomnieć o przeszłości jego ojca.

Jako żołnierz górnik, przepracował w kopalniach Śląska 24 miesiące i 23 dni; najpierw w kopalni „Siemianowice”, później w kopalni „Świętochłowice”. Było ciężko – mówi dziś, wspominając tamte czasy. Bywał świadkiem górniczych wypadków, w których poszkodowanymi byli jego towarzysze niedoli. A wypadki zdarzały się nierzadko, bo to i złe warunki pracy i fatalne zabezpieczenia przed ewentualnymi wypadkami, brak sił z powodu niedożywienia… To wszystko sprawiało, że choć młodzi, to jednak bywali często wyczerpani do granic ich ludzkiej wytrzymałości.

Po powrocie do domu znalazł zatrudnienie w Spółdzielni Krawieckiej „Bojownik”, gdzie w księgowości przepracował 34 lata. Czy był później jakoś szykanowany..?   Gdy był już naprawdę doświadczonym pracownikiem, Rada Spółdzielni zgłosiła kiedyś jego kandydaturę na Prezesa Spółdzielni. Niestety, wszechmocny i wszechwładny wtedy komitet jedynie „słusznej partii”, nie zaakceptował tej kandydatury. W ocenie „towarzyszy” był ideowo podejrzany a więc i tym samym bardzo niepewny.

Pan Ankiewicz ma wiele odznaczeń, głównie za długoletnią i wzorową pracę zawodową: Krzyż Kawalerski, brązowy, srebrny i złoty Krzyż Zasługi, Zasłużony dla Powiatu Wolsztyńskiego i inne. Delikatnym ruchem, jakby z pewnym namaszczeniem pokazuje medal, jaki otrzymał z okazji 20 – lecia istnienia Związku Represjonowanych Politycznie Żołnierzy – Górników.  „Chwała Żołnierzom – Górnikom 1992 – 2012” – czytamy na awersie medalu. Związek powstał w 1992 roku.

Zrehabilitowani i docenieni po latach.

Po 42 latach „wymuszonego” milczenia, prawdę o tych żołnierzach i o ich krwawym trudzie, społeczeństwo usłyszało oficjalnie z trybuny sejmowej dopiero w styczniu 1991 roku od posła ziemi ciechanowskiej – Witolda Chrzanowskiego. Ogłosił on nie tylko prawdę o nich, ale zgłosił także potrzebę naprawy wyrządzonych im krzywd, zadośćuczynienia moralnego i materialnego. To krótko po tym, powstał Związek Represjonowanych Politycznie Żołnierzy – Górników, a oni sami nabyli prawa kombatanckie.

Z pielgrzymką u Jana Pawła II.

Wielkim dla nich przeżyciem była audiencja delegacji Związku u Jana Pawła II we wrześniu 2000 roku. Delegaci wręczyli wtedy Ojcu Świętemu list napisany w imieniu 22 tysięcy członków. Oto fragmenty tego przejmującego listu: „Ojcze Święty! My represjonowani Żołnierze – Górnicy, rekrutujący się z oddziałów Armii Krajowej, synowie Sybiraków, rzemieślników i chłopów nie poddających się kolektywizacji wsi polskiej, oficerów i nauczycieli, uczestnicy walk w różnych organizacjach niepodległościowych; stajemy przed Tobą (…) i meldujemy, że zawsze byliśmy wierni i służyliśmy Panu Bogu (…), zawsze w sercach naszych była Ojczyzna i byliśmy wierni sztandarom, na których widniało hasło – Bóg, Honor, Ojczyzna. Za nasze pochodzenie społeczne, za naszą hardość, zniewolono nas w latach 1949 – 59 do pracy w kopalniach węgla, uranu i w kamieniołomach(…). Podobnie jak Ty za sprawą okupanta, doświadczyłeś znienawidzonej pracy w kamieniołomach, tak my w rzekomo wolnym kraju, rzekomo wolni obywatele, zmuszeni byliśmy wbrew naszej woli, do katorżniczej pracy (…). Dziś nasze ofiary, nasze troski i kalectwo, składamy u stóp Pana Naszego Jezusa Chrystusa, a Ciebie Ojcze Święty, prosimy o wstawiennictwo do Niego w modlitwach”.

Dziś pamięć o żołnierzach górnikach, podobnie jak ta o wiernych do końca żołnierzach wyklętych, którzy podjęli walkę z komunistyczną okupacją, wymaga nie tyle już może samego utrwalenia, co rzeczywistego zakorzenienia w nas, zwłaszcza w młodym pokoleniu, dla którego historia wbrew mądremu przysłowiu, coraz mniej jest już nauczycielką życia. Ale czy tylko z winy samego młodego pokolenia..?

[txt. i fot. Włodzimierz Chrzanowski]