W niedzielę 13 sierpnia przypadała 40 rocznica śmierci ś.p. księdza arcybiskupa Antoniego Baraniaka – byłego metropolity poznańskiego, „męczennika” komunizmu. Z tej okazji w katedrze na Ostrowie Tumskim miała miejsce uroczysta Msza święta pod przewodnictwem księdza abp. Stanisława Gądeckiego. Koncelebransami byli kapłani wyświęceni przez abp. Baraniaka.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że w czasie swej biskupiej posługi wyświęcił on przeszło pięciuset kapłanów diecezjalnych i około dwustu zakonnych. Wśród wyświęconych był też ksiądz Kazimierz Wyrembelski (1969), posługujący dziś w wolsztyńskiej parafii farnej oraz ojciec Kazimierz Lijka (1975) – wykładowca w seminarium obrzańskim.
Homilię w trakcie Mszy świętej wygłosił ksiądz bp senior Zdzisław Fortuniak. Wspominając tego niezłomnego orędownika prawdy i obrońcy Kościoła, jakim był arcybiskup Baraniak, podkreślił między innymi, że „dochował on wierności Chrystusowi i Jego Kościołowi, na drodze ocierającej się o męczeństwo… Pracując kiedyś jako sekretarz dziś już Sług Bożych kardynałów Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego, miał on łaskę pracować z ludźmi świętymi, którzy – jak podkreślił – dostąpią niebawem chwały nieba…”
W czerwcu tego roku Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że wznowił czynności prokuratorskie, dotyczące uwięzienia i maltretowania Arcybiskupa przez komunistów w latach pięćdziesiątych. Pojawiły się bowiem nowe okoliczności i zostały ujawnione nowe dowody wskazujące na to, że wobec pokrzywdzonego stosowano niedozwolone metody śledcze. To także efekt usilnych starań i zabiegów dr Jolanty Hajdasz, twórczyni dwóch filmów poświęconych „męczeństwu” tego niezłomnego kapłana. Mowa o filmach: „Zapomniane męczeństwo” oraz „Żołnierz niezłomny Kościoła”. Oba te filmy mieszkańcy Wolsztyna mieli okazję obejrzeć dzięki staraniu Oddziału Stowarzyszenia.
Filmy, jak twierdzi ich autorka, powstały nie tylko po to, aby opowiedzieć ciekawą i ważną dla nas historię, ale przede wszystkim by udowodnić, że Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu pierwotnie pomyliła się, zamykając śledztwo z powodu – jak podała – „braku dowodów dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa”. „To był – mówi Jolanta Hajdasz – jeden z najbardziej niesprawiedliwych wyroków, pod którym podpisał się IPN…” Dziś jest pełna nadziei, że ostateczny werdykt będzie inny dlatego, że planuje się m. in. przesłuchanie ważnych świadków, którzy z jakichś, bliżej nieznanych powodów, nie składali przedtem wyjaśnień w tej sprawie. Ma też nadzieję, że to w znacznym stopniu przyczyni się do wszczęcia procesu beatyfikacyjnego tego „męczennika” komunizmu.
Dla biskupa Baraniaka pobyt w mokotowskim więzieniu był rzeczywiście czasem okrutnych przesłuchań i bestialskich tortur, którymi chciano wymusić zeznania, pozwalające na zorganizowanie później pokazowego procesu przeciwko Prymasowi Wyszyńskiemu. Nie udało się to na szczęście, co według historyków, uchroniło Kościół w Polsce przed scenariuszem węgierskim. Tam, jak wiemy, na dożywotnie więzienie za rzekomą zdradę stanu skazano Prymasa Józsefa Mindszentego po fałszywych zeznaniach jednego z najbliższych jego współpracowników.
Wycieńczony i schorowany bp Baraniak , odzyskawszy w październiku 1956 roku wolność, powrócił do Sekretariatu Prymasa Polski, i tam posługiwał do października 1957, czyli do czasu objęcia arcybiskupstwa w Poznaniu. Władze zgodziły się na to sądząc, że z uwagi na jego zły stan zdrowia, posługa ta będzie trwać krótko. Tymczasem Arcybiskup przez okres dwudziestu lat, obok pracy na rzecz archidiecezji, włączył się aktywnie w prace Soboru Watykańskiego II, a także w działania wokół przygotowań do Milenium Chrztu Polski.
Niezłomność była charakterystyczna dla postawy biskupa Baraniaka, nie tylko w wiezieniu mokotowskim, ale także później na stolicy arcybiskupiej w Poznaniu. Borykał się z licznymi restrykcjami ze strony tzw. władzy ludowej, ostro i zdecydowanie bronił Kościoła.
Najbardziej, jak się wydaje, uczynił to w liście pasterskim „W obronie czci Matki Boskiej Częstochowskiej”z 25 września 1966 roku, skierowanym do swoich diecezjan, gdy władze„aresztowały” peregrynującą wówczas po parafiach kopię jasnogórskiego obrazu. Ponieważ działania władz nazwał w nim barbarzyństwem i porównał je do reakcji pogańskiej z początków państwa polskiego, stał się powodem ostrego ataku na siebie i na Kościół.
W obronie swego arcypasterza wystąpili wtedy duchowni Archidiecezji Poznańskiej, w tym także księża ówczesnego dekanatu zbąszyńskiego z siedzibą w Wolsztynie, kierując na jego ręce słowa poparcia i jedności ze swoim biskupem.
Mówiąc jeszcze o związkach Arcybiskupa Baraniaka z Wolsztynem, przypomnijmy też, że w parafii wolsztyńskiej był on już 6 września 1959 roku, aby wręczyć ks. Antoniemu Gryczce. pierwszemu po wojnie proboszczowi parafii, nominację prałata szambelana Jego Świątobliwości Papieża Jana XXIII. Aktu wręczenia dokonał w budynku ówczesnego Niższego Seminarium Duchownego przy ulicy Poznańskiej w obecności m.in. ks. kan. Sciecińskiego – dziekana zbąszyńskiego, ks. Teodora Lercha – dyrektora Niższego Seminarium, oraz prefekta tego Seminarium– ks. Alfreda Kotlarskiego. Dodajmy także, że długoletnim sekretarzem ks. abp. Baraniaka był ks. Marian Przykucki, kiedyś wikariusz wolsztyński, później jego biskup pomocniczy, następnie zaś biskup chełmiński i wreszcie arcybiskup szczecińsko – kamieński.
[Txt Włodzimierz Chrzanowski, fot. archiwum autora, wikipedia.pl]